Smak zemsty w postapokaliptycznym świecie. Droga Donikąd (2024)
Jaką wartość ma człowiek, kiedy świat się skończył?
Droga Donikąd (opis): Nim nastał kres świata, który znamy, Piotr zaznał tragedii będącej jego własnym końcem. Śmierć żony pogrążyła go całkowicie, co przyczyniło się do narodzin zemsty. Sprawca morderstwa stał się celem, któremu Piotr poświęcił swój los. Przemierzając zgliszcza dawnej cywilizacji, mężczyzna wymierza sprawiedliwość kierowaną własnymi regułami. Pewnego razu na swojej drodze spotyka nieznajomego, a konfrontacja z nim doprowadza do całkowitej przemiany Piotra. Pozostaje jednak pytanie, czy zmiana wyjdzie na dobre, czy jeszcze mocniej pogrąży mężczyznę.
Oglądając polski film, zawsze gdzieś z tyłu głowy jest wrażenie, że to nie będzie tak dobre, jak produkcje zagraniczne. Rodzima kinematografia ostatnich lat przyzwyczaiła nas – odbiorców, do mniej wyszukanych, raczej schematycznych obrazów, które nie wywołują większych emocji. To przykre, jednak patrząc na to, co cieszy się największą popularnością, niestety prawdziwe. Jasne, są wyjątki, lecz niestety sporadyczne. Kino niezależne pozwala na większą swobodę twórców, co często wiąże się z niższą jakością obrazu. Mniejszy budżet, skromniejsze możliwości i mniej znanych nazwisk w filmie. Czy to od razu oznacza, że nie warto dawać takim filmom szansy? Produkcja Droga Donikąd w reżyserii Amadeusza Kocana udowadnia, że można zrobić coś dobrze, bez wsparcia gigantów branży filmowej.
Poprzedni film twórców, czyli „Ostatni Samotnik”, spotkał się z falą krytyki, z którą nie do końca się zgodzę – kwestia gustu, a o tym ciężko dyskutować. Idąc na prapremierę Drogi Donikąd, nie zakładałem niczego. Wiedziałem, co może mnie czekać, lecz nie nastawiałem się na nic szczególnego. Takie podejście jest w moim odczuciu najzdrowsze i pozwala w pełni cieszyć się seansem. Ostatecznie z sali kinowej wyszedłem bardzo pozytywnie zaskoczony.
Kiedy nastał koniec, warto znaleźć chwilę wytchnienia.
Już na pierwszy rzut oka widać, że twórcy wiedzą, czym jest postapokaliptyczny klimat i oddali go w niesamowitym stylu. Wszechobecne zniszczenie oraz brud zostało podbite ciemnymi i zimnymi kolorami, co na ekranie dało przygnębiającą, doskonale pasującą do narracji aurę. Na dodatek lokacje oraz stroje tylko podkreślały atmosferę całkowitego upadku świata. Wszystko do siebie pasowało, dzięki czemu odbiór wizualny był na bardzo wysokim poziomie.
Choć jestem wielkim fanem tego typu historii, to nie tło zrobiło na mnie największe wrażenie, tylko opowiedziana tu historia. Żądny zemsty człowiek, który szuka zabójcy bliskiej osoby, nie jest może czymś wyjątkowo nowatorskim, ale sposób, w jaki została pokierowana historia głównego bohatera i związane z tym przemyślenia oraz emocje, są czymś niezwykłym. Większość filmu opiera się tak naprawdę na rozmowie dwóch postaci, ale nie brakuje też scen akcji. Wyważenie pomiędzy tymi dwoma elementami jest idealne – nikt nie odczuje znużenia, ale też nie zostanie przebodźcowany ciągłymi pościgami, strzelaninami czy walkami bohaterów.
Znacie ten moment po filmie, w której podejmujecie próby własnej interpretacji tego, co autor miał na myśli? Nie przepadam, jak zakończenie jest zbyt nieoczywiste, ale podanie wszystkiego na tacy także uważam za mało satysfakcjonujące. Znalezienie odpowiedniej równowagi jest trudne, ale w Drodze Donikąd się to udało. Na dowód tego przytoczę sytuację, w której podjąłem się rozmowy z dwiema osobami po seansie na temat finału historii i przesłaniu całego filmu. Okazało się, że każde z nas inaczej zinterpretowało zakończenie i treść, jaką twórcy chcieli przekazać. To niesamowite, kiedy film potrafi wzbudzić tyle dyskusji po seansie. To tylko dowodzi tego, że scenariusz, jak i sama produkcja zostały przemyślane i bardzo dobrze zrealizowane.
Czy warto iść gdziekolwiek, skoro niczego już nie ma?
Ciężko doszukać mi się większych i bardziej znaczących negatywnych aspektów w filmie. Trzeba pamiętać, że twórcy mieli ograniczone środki i możliwości, a mimo to stworzyli dzieło na wysokim poziomie pod każdym względem – zarówno wizualnym, jak i tym fabularnym. Gra aktorska jest bardzo przyzwoita, a rola Pawła Kaszkowiaka zrobiła na mnie szczególne wrażenie. Muzyka w filmie jest klimatyczna, a stworzona do filmu piosenka Trapped często gości w moich głośnikach.
Warto dawać szansę rodzimej niezależnej kinematografii, bo dzięki temu możemy odkryć taką perełkę, jaką bez wątpienia jest produkcja Droga Donikąd. Teraz pozostaje nam oczekiwać tego, kiedy film trafi do szerszej publiki, by każdy mógł się nim nacieszyć.
Moja ocena: 8/10
Trailer: